niedziela, 2 czerwca 2013

To tam...

To chyba jakiś zawrót głowy, jakiś zachwyt, jakiś urok rzucony ukradkiem. To chyba jakiś czar, magia, upał i odrobina piwa za dużo. To tam w popołudniowym świetle czerwcowego słońca, rozgrzani i spoceni, w cieniu drzew zdziczałego owocowego sadu, nieopodal szkoły... zrobiliśmy to pierwszy raz. To tam... W słowackim Presovie pierwszy raz zdobyliśmy złotą koronę. Pierwsze miejsce w międzynarodowym turnieju Mistrzostw Słowacji +45 Anno Domini 2011. To tam nasz Prezesas uśmiechnął się po raz pierwszy od kilkunastu lat, wznosząc w geście tryumfu statuetkę Starego Konia. To było właśnie tam. Któż z nas, z niekłamaną przyjemnością, nie zechciałby kolejny raz odwiedzić tego wyjątkowego dla naszych drużyn miejsca. Któż z nas chciałby darować losowi kolejnej możliwości walki o najwyższe cele, o zwycięstwo! Któż z nas nie zaraził się wyjątkową atmosferą tego małego i lekko sennego miasteczka. Miasteczka, wypisz wymaluj z Hrabalovej powieści, w którym zawsze pogoda jest rewelacyjna, a mnóstwo przyjaciół i znajomych z międzynarodowego towarzystwa zapewnia nam niespotykaną ilość zupełnie nieprzewidywalnych atrakcji. To właśnie tam. 


To właśnie tam, udajemy się już za kilka dni na kolejny turniej (dla nas trzeci) Międzynarodowych Mistrzostw Słowacji Weteranów, w którym tym razem udział weźmie aż 31 drużyn z pięciu krajów. Atmosfera będzie zapewne niesamowita. Niewiedzącym wyjaśnić trzeba, że to właśnie w Presovie narodził się uniwersalny język miłośników koszykówki, który w skrócie nazwać możemy językiem ang-pol-rus-czech-ukro-słowackim. Prawdziwa Wieża Babel. Od nas jadą dwie drużyny, a właściwie półtorej, bowiem nasz women team "is injured". Ledwie sześć, zdrowych i zdesperowanych basketbolistek udało się zebrać tym razem, pomimo szeroko zakrojonej w całej Polsce akcji werbowania nowych zawodniczek. Podobnie jak przesławna Borussia Dortmund, nasz Consus dysponuje pełnym i stabilnym składem tylko na jeden rodzaj rozgrywek, jedną kategorię wiekową i do tego tylko jednej (męskiej) płci. Kłopoty personalne potęguje dodatkowo konieczność obrony Korony Mistrza Polski +40, którą zdobyliśmy w ubiegłym roku. Pech chciał, że oba te zacne turnieje rozegrane zostaną w tym samym terminie. Normalnie Wielka Schizma. Włosy siwieją na głowie. Całe szczęście, że kilku naszym kolegom z zespołu udało się skrzyknąć w Toruniu i zestawić przypadkowo klecony, ale całkiem mocny i nieprzewidywalny skład.

Presovska, czerwcowa "каникулa", zwykle przyprawiana była przez nas "chłodnikiem" słowackich jaskiń oraz przebogatym zestawem natchnień, które wraz z przepysznym piwem pochłanialiśmy w sielankowych Koszycach. Tym razem, bez typowego zabiegu krioterapeutycznego oraz bez koszyckich przekąsek, doświadczać będziemy po drodze magii średniowiecznego Bardejova. Mamy przy tym głęboką nadzieję, że również w tym miejscu napotkamy nietuzinkowe osoby, wyjątkowe miejsca oraz nowe naszym zmysłom atrakcje. Z doświadczenia bowiem już wiemy, że Słowacja to kraj nam bliski i przepełniony wyjątkową atmosferą. Kraj bratnich dusz, z którymi za każdym razem udaje nam się nawiązać nowe przyjacielskie kontakty. Bez względu na to czyś "Ukrajinec, Ruština, Čeština" czy Polak. Zapewne będzie przepięknie i z dużą dozą prawdopodobieństwa słonecznie. W Presovie, jak zawsze w tym terminie, jest bowiem bardzo ciepło, miło i sielsko, bez względu na to czy to: las, sad czy też bar.


Zamiarem naszym jest także, spotkać się z wieloma naszymi "другами", z którymi od dosyć dawna nie mieliśmy przyjemności się spotkać. A jest zawsze o czym gadać, bo to kobiety w naszych krajach są oczywiście najpiękniejsze, przypadkowo przywiezione ze sobą domowe trunki są najwspanialsze, a nasze sportowe zmagania na parkiecie są bez wątpienia najciekawsze. Wspólnych mianowników aż nadto, aby się oddać międzynarodowej konwersacji, przy której nawet legendarna germańska Enigma nie miałaby żadnych szans. Niewiedzieć tylko czemu, na drugi dzień od tej rozmowy: krzyże, głowy i nawet czasami ręce bolą. Jakby nie patrzeć okazji i miejsc na owe dysputy będzie całe mnóstwo, chociażby hotelowy bowling room, sławny plac apelowy pobliskich koszar, ulubiony pizza&koncert bar (U Greka) czy też budka z piwem zlokalizowana nieopodal sali gimnastycznej. Trzy dni, dwie noce oraz obowiązkowy zestaw czułych SMS-ów wypuszczanych już w drodze powrotnej, w zupełności wystarczy do odnowienia starych znajomości oraz nawiązania nowych stosunków międzynarodowych.


Trzydzieści jeden zespołów żeńskich i męskich reprezentujących pięć bliskich sobie nacji: Rosję, Ukrainę, Polskę, Czechy i Słowację, to wydarzenie sportowe pisane przez duże "W". Około 400 zawodniczek, zawodników i osób towarzyszących, to największa europejska impreza weteranów koszykówki organizowana przez jeden klub. To wymiar zupełnie niespotykany w tych kręgach, w których normą są zmagania 8-12 zespołowe. To pan-europejskie (w wersji wschodniej) wspólne kozłowanie piłki oraz wspólne świętowanie własnego podejścia do życia, które najtrafniej oddaje motto turnieju:

O tom, akí sme starí nerozhoduje vek, ale to ako sa cítime.  

Bez względu na konsekwencje towarzyskie, warto chyba w tym miejscu donieść, kto tak na prawdę winy jest całego tego zamieszania. Kto w tym ręce macza i kto za to wszystko odpowiada. Nawiasem mówiąc, poza zwykłym "człeczym" donoszeniem, warto poznać ludzi, którym się po prostu chciało...

Stare Kone & Kobylky Prešov 





Miroslav Biroš









Milan Snopko








Oto Krištof








Ján Troliga







Milan Dzurčanin








Ľubica Brejová








Ľubomír Kažimír



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz