poniedziałek, 15 października 2012

Dziadki i babciunie w papciach

To był wyjątkowo wypoczynkowy weekend. Jesienne, październikowe słońce, cisza i spokój urokliwej poznańskiej Wildy, autobus pod drzwi hotelu (do domu również), miłe pokoje, wygodne łóżka, do najbliższego sklepu 50 metrów, do najdalszego nawet nie pytaliśmy. Mecze na parterze, bankiet na górze, do tego nowoczesna winda, żeby nie było przypadkiem zbyt trudno. Tak jak już wcześniej przestrzegaliśmy, pokusa totalnego lenistwa była przeogromna. Trudno więc było wszystkim zaprzyjaźnionym "Dziadkom" pobudzić organizmy, do pełnej mobilizacji w kolejnych starciach maxi-basketbolowego turnieju. A turniej, z roku na rok, trudniejszy. Więcej spotkań, więcej zespołów oraz znacznie opuszczona dolna granica wieku niektórych uczestników. Czas mijał powoli, odmierzany syrenami meczów oraz kolejnymi posiłkami. Kapcie, trampki, kapcie, trampki, kapcie... Całe szczęście, że po ostatnim sobotnim posiłku nie kazali nam jeszcze grać. Bogato było i syto, jak powiedział jeden z członków naszej Consusowej ekipy. Zbytek i luksus prawie. Jak tak dalej pójdzie, to w przyszłym roku lektyki wprowadzą i murzynów z wachlarzami. I to podobno dla dobra gości, którzy tym razem do Poznania zjechali się z okolic: Koszalina, Bydgoszczy, Torunia i Działdowa.