niedziela, 27 października 2013

Wcale tak różowo nie było...

Z pewnym, tak na prawdę niczym nie uzasadnionym opóźnieniem, odnotować należy w historii naszych wzlotów i upadków kolejny turniej Chyżych Dziadków, którzy i tym razem stanęli na wysokości zadania, organizując kolejny raz niezwykle ciekawe zawody. Zgrabnie przygotowany turniej, tradycyjne "kapciowanie" po hotelu, bankiet godny zawodów z pulą nagród powyżej 1 mln euro. Wszystko to skropione odrobiną luksusu pod marką Bee Jay's, Aztorin i Apart. Jak tak dalej pójdzie, to zapewne niebawem głównym sponsorem turnieju zostanie Konsorcjum Autostrada Wielkopolska S.A., organizatorów ubierze Gucci, a nagrody i wyróżnienia wręczać będzie szefowa nieopodal położonego Starego Browaru. Taki mają chłopaki rozmach, a co... Nie wiadomo tylko, czy wówczas obok Barcelony, Partizana Belgrad i Uniksu Kazań znajdzie się jeszcze miejsce dla starych kloszardów pod wezwaniem Consus Old Basket. Jak to mówią nasi rosyjskojęzyczni przyjaciele: pożywiom, uwidim. Jak na razie, zaproszenia otrzymujemy i póki co nie ma sensu martwić się na przyszłość. Jeżeli rzeczywiście tak będzie, to może chociaż tańsze bilety nam koledzy z Pyrstadtu załatwią (Pyrstadt; gwarowa nazwa miasta Poznań - stolicy Pyrlandii, kraju przewspaniałych "Pyr" nazywanych potocznie "podziemnymi pomarańczami").

czwartek, 3 października 2013

Słońcem malowane

Pierwsze dni jesieni w estońskim Haapsalu to pora wyjątkowo malownicza. Morze, skwery, klomby i całe mnóstwo ogrodów, a także kawalkada specyficznie kolorowych domów, w promieniach jesiennego słońca prezentowała się niezwykle imponująco. Do tego absolutna cisza, wszechogarniający spokój oraz rzadko spotykany w tej części świata porządek. Sielanka. W takiej to właśnie scenerii przyszło nam tym razem odbijać pomarańczową piłkę wraz z trzydziestoma sześcioma innymi zespołami z pięciu krajów. Ostatni wrześniowy weekend ta wyjątkowo liczna grupa miłośników maxibasketballu, postanowiła bowiem spędzić w Saunie. Konkretnie na turnieju Sauna Cup, który zorganizowany został już po raz czternasty. Zestaw drużyn, które zaprezentowały się na parkietach dwóch całkiem przyzwoitych hal sportowych, doskonale wpisał się koloryt i wyjątkowy charakter otoczenia. Nazwy lokalnych drużyn: VENNAD DAHL, VÕTAKS ÄRA, PÜHAPÄEVAKLUBI, TARK EI TORMA  czy też K.N.O.P.K.A. były równie egzotyczne jak język estoński, którym bez cienia wątpliwości, każdy normalny europejczyk popełnić może bez problemu swoje własne językowe harakiri. Wspomniana wcześniej cisza oraz koloryt, porządek i przywołana egzotyka, tworzą doskonałą wręcz scenografię dla podejmowania działań o charakterze: balneologicznym, basketbolicznym i artystycznym. Urzekające miejsce, które opisać lub wymalować mogą jedynie najwięksi mistrzowie pióra i pędzla. Poddaję się...