sobota, 31 marca 2012

Szpieg Driver na Święcie Działdowa – wersja rozszerzona

Mogę w punktach? Jasne, że tak.
1. Wyprawa damska z udziałem śladowym płci przeciwnej jest nowym doświadczeniem w historii Consus Old Basket Team. Jest inaczej. Inaczej też wypada wyprawa nie-autobusowa. Komórki mają więcej roboty.
2. Piszę, siedząc na piłce o średnicy 70 cm. Trudniej trafić w klawisze, bo to badziewie żyje własnym życiem.
3. Tym razem mogę bez cienia naciągania stwierdzić, iż były same blondynki, choć niektóre pamiętam w wersji brunet lub ginger. Czy to coś specjalnego znaczy? Nieeeeeeeeeee, ależ skąd...

4. Mecze. Consusianki górą. Była to nie tylko przewaga wzrostu czy indywidualnych umiejętności, ale też całkiem fajnej konsolidacji naszego zespołu. No i głodu grania (4x4 to było dla naszych zdecydowanie za krótko).
Przy okazji to chwała organizatorom za ustalenie sensownego czasu gry u facetów (4x6). Pięćdziesiątka zobowiązuje, również do dbania o zdrowie. Nasze wewnętrzne (Gothicowe, ale nie tylko) doświadczenie podpowiada jeszcze eliminacje grupowe i mecze o miejsca 1-2, 3-4 i 5-6. Daje to przy sześciu zespołach 3 mecze zamiast 5, mogą być dłuższe, bo dwie rozgrzewki mniej, no i niedziela zostaje na przeciąganie się przed drogą powrotną. Mniej też ludności basketballowej opuści Działdowo w stanie nadwyrężonym. Do rozważenia!
5. Mecze. Koleżanki z zaprzyjaźnionego miasta wyraźnie przypominają sobie coraz lepiej, o co tu biega. Dobra atmosfera sprzyja dobrej grze, Magdy grają spokojnie i coraz chętniej posiadają piłkę, a Ewka (adeptka w zasadzie w zawodzie basketballistki) lepiej wie, gdzie stanąć i co robić. Hak (choć niecelny) był idealnym rozwiązaniem danej sytuacji i wskazuje na dobrą intuicję.Tak trzymać! (Hak oczywiście wystąpi na YT).
6. Mecze. Zaskoczenie. Patrycja wie, o co chodzi, że trzeba się ruszać, że trzeba rzucić czy podać, a także stanąć w obronie i w razie potrzeby pomóc w sąsiedztwie. Z przodu dynamiczna obrona plus Patrycja z Żanetą pod deską to jest trudność dla wielu przeciwniczek. Super! Tylko, cholerka, metrykę by trzeba było sfałszować!
7. Mecze. Dobra gra i zdobywanie punktów jest wyraźną frajdą zespołową i indywidualną dla wszystkich dam, ale przenosi się na dobry odbiór u kibiców na widowni czy parkiecie. W rozmowach z moimi starymi i nowymi znajomymi słyszałem słowa uznania raz dla tej, raz dla innej, ale też dla drużyny. No, tak żeby jechać jako szpieg z ekipą i jeszcze się miłych słów nasłuchać (trochę tak, jakby to była moja zasługa, hi, hi, hi..), to ja cię mogę, proszę bardzo.
8. Mecze. Mało błędów, spokój Ewki, niezawodność i błyskotliwość Aśki i Eweliny + to, co już wyżej napisałem miało na dokładkę oparcie w pracy u podstaw naszej centrowej (?) Żanety. Jak zawsze solidna w obronie, jak zawsze usiłowała wspomóc koleżanki w ataku, co jak zawsze jest niestety, mało wykorzystywane. Dotyczy to też naszych wspólnych treningów, ale Żaneta się nie poddaje. Nie poddawała się też w Działdowie, gdzie, pomimo stanu swoich ścięgien dzielnie przeryła parkiet. Z jaskółki było to widać jak na dłoni, będzie też widać na jednym takim filmiku, który jest o głupotach, ale zawiera dokumentację filmową z miejscowości D. Co by nie powiedzieć, nasza koleżanka jest indywidualistką na co dzień, ale na parkiecie gra chyba najbardziej zespołowo. Myślę, że moc uderzeniowa zespołu przy wykorzystaniu licznych zasłon Żanety jeszcze by wyraźnie wzrosła, a punkty zdobywane byłyby łatwiej, mniejszym kosztem.Sam byłem zaskoczony, że ta praca na boisku, jakby fundamentalna,  została dostrzeżona w Działdowie, gdzie otrzymała nagrodę jako najlepsza zawodniczka naszej drużyny. Ponieważ nie złożyłem dotąd gratulacji, czynię to drogą trochę oficjalną niniejszym. Brawo!
9. Przy okazji apel zawodowy. Koleżanko Ż, więcej spokoju, mniej dynamiki poza boiskiem, to zdjęcia będą lepsze i celniejsze, a wszyscy będą zadowoleni. Dyskretnie robione zdjęcia, nawet w małej ilości, nawet nieudane technicznie, są często o wiele fajniejsze. Przykład – fotka zrobiona z korytarza na panie odpoczywające na parkiecie, z nieoczekiwaną koncentracją, a może i ze znawstwem śledzące wydarzenia na boisku.
10. Ogólnie, to dokumentowanie naszej działalności jest cenne. Kto by dziś pamiętał o wygłupach u Szwejka, nastroju na parkingu w drodze na Lipawę, wieczorach w Dugo Sele, wyprawie do Senja, krewetkach czy double-klopiku pod Salamandrą? Sam jestem miłośnikiem fotografii, ale w epoce, kiedy można z weekendu zrobić 4000 zdjęć (Gothic 2012), wygrywa tu skondensowany przegląd filmowy, zrobiony przez jakiegoś oszołoma. Niestety, wszystkie te sposoby kronikarskie nie sprawdzają się do końca w przypadku imprez rozrywkowo–tanecznych — zawsze można ugrzęznąć w jakichś niesprzyjających komuś konfiguracjach czy wręcz zrobić krzywdę. To może z zabawy zrobić tylko protokół lub notatkę służbową. Otwieramy YT, a tu czarno na białym leci:
W dniu takim a takim, w miejscowości takiej a takiej, o godzinie takiej a takiej,  odbyła się skromna potańcówka z udziałem weteranów sportu. Uczestniczyli niektórzy zawodnicy, osób towarzyszących nie było. Podano kaczkę po pekińsku i żabę po francusku, zapijano Krystynką. Tańce były indywidualne, każdy tańczył sam ze sobą. Impreza trwała 46 minut, do ogryzienia ostatniej kaczki. Czuwaj, druh zastępowy Green Frog.
No to, kurna, co wybrać?

11. Impreza bez zarzutu.. Może trzeby by tylko podzielić salę parawanem na pół i na przykład dokumentować tylko lewą stronę. Byłoby to jakieś rozwiązanie dla p. 10!  Atrakcja prosiakowa niewątpliwa. Widać, że organizatorzy nie śpią i kombinują, żeby było atrakcyjnie.


12. Znów refleksja ogólna, że chyba nasi bracia Inni Słowianie parkietują chyba bardziej intensywnie, ale to już może kwestia tradycji narodowych. A może mniej odchodzą do stolika po minerałkę?
13. Hotel fajny (te pokoje, które widzieliśmy), świetlicowa stelewizorowana + impreza na miejscu – jest dobrze!
14. Niedziela rano. Pomimo intensywnych walk wieczorno-porannych, drużyna w komplecie na śniadaniu. A potem, już na meczu, to niektóre nawet nabrały kolorów na twarzy!
15. To była nieuzasadniona, nieuprawomocniona, nieprzemyślana, niesprawiedliwa i ogólnie nie-wszystko złośliwość. Ale jedna pani w telewizorze powiedziała, że złośliwość to objaw inteligencji. No to błysłem!

16. A Une też błysły i przyniesły mnie żabkę, co żem się znowuż skonfundował nieletko.

Ludzie (w tym Kobitki)!

Żaba nr 1 mnie zaskoczyła, bo nie wiem, jak Oni na ten pomysł wpadli (Oni – to kosmici, bo kto inny), bo i tak najbardziej z tego filmowania-zdjęciowania to ja sam sobie robię niezłą nagrodę. Żabka nr 2 to już perwersja, aczkolwiek oczywiście bardzo miła. Bez żabki też Was lubię, girlsy Consusowe! A jak się spotkamy osobiście, to Wam powiem o największym docenieniu, jakie mnie spotkało, nic żadnym Żabom nie ujmując. Żabom mówimy nasze zdecydowane raczej nie! (To był prawie-cytat). Nie dawajta mnie żab! Miejcie frajdę i pamiątkę fantastycznej sytuacji, w jakiej nasza banda jako całość się znajduje. Wiadomo, że od pewnego momentu ludziom się mniej chce i codzienna rutyna to jakaś tam walka o byt, okraszana chrzcinami, pogrzebem lub wypadem na Kanary. My możemy za frico poruszać się w dyscyplinie, którą lubimy, i to już jest fajne. Możemy się spotkać poza boiskiem i też jest fajnie. Możemy pojechać tu czy tam, przeżyć wspólnie drogę, mecze, knajpy, parkingi, imprezy i też jest fajnie. No i się przyznam, że oglądanie przebiegu naszych Wigilii to mnie letko wzrusza. Mamy po prostu FARTA (w znaczeniu polskim, nie angielskim) i tego pilnujmy! A że dodatkowo ( i całkiem przypadkowo) jest to dokumentowane filmowo, to, podobnie jak hymnik (znakomicie w wersji short wykonany na medalowaniu w D.), jest naszym świetnym (świetlanym też) wyróżnieniem się na tle innych, podobnych band. Nie dawajta mnie już żab, oglądajta, cieszta się i pilnujta, żeby tego nie popsuć. No i czekajta na wnuki, żeby można je było ramotami zanudzać!
17. Koniec kazania. Aaaaaaaameeeen.

18. I pozdrowienia dla zewnętrznych czytelników, którzy śledzą naszego bloga (i tu piszę jak małolat, bo po polsku to śledzą nasz blog). Pamiętam o Was i pozdrawiam ja, Jarząbek Wacław, zawodnik drugiej klasy!

19. Uwaga! Autobałwochwalstwo. Przeczytałem po paru godzinach i się zdziwiłem, że to ja napisałem... Co gorsza, piszę czwarty raz post i czwarty raz się dziwię. Musi, że pisuję w amoku, a na trzeżwo to ni cholery nic z tego nie pamiętam!

8 komentarzy:

  1. Wacławie Jarząbku dziękuję Tobie za to że byłeś z nami.Jesteś naprawdę dobry w te klocki.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Ewunia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurna, jak Ewunia, i, kurna, jakie klocki?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie klocki? Już tłumaczę żeby nie było : aparat fotograficzny, kamera, komentarze ;-)
    Podoba mi się tekst z parawanem dla p. nr 10 ha,ha.
    Dzięki ;-)
    Ewunia

    OdpowiedzUsuń
  4. Jacusiu, dla mnie bomba, bombka, bombeczka - Ewka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzruszyłem się. Na starość zostałem terrorystą. Jacuś.

      Usuń
  5. O jakiej starości Ty mówisz!!!!! E

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo widziałem. Na "profesora", na "Kalibabkę", na "businessmana", ale żeby na "starego, wzruszonego terrorystę" laski rwać, to pierwsze słyszę.

    OdpowiedzUsuń