poniedziałek, 2 maja 2011

Słońce świeciło pod wiatr...

Jeszcze nie ostygł silnik naszego Mercedesa, a już wciskają się pomiędzy klawisze komputerowej klawiatury, pierwsze wrażenia, uwagi i spostrzeżenia z wyjazdu do Lipawy. Ten dawny polski port, póżniejsza baza radzieckich okrętów podwodnych, a wcześniej okno na świat całej dziewiętnastowiecznej "pribalitki", dzisiaj jest miejscem przejmująco cichym, strasznym, "zaklętym". To właśnie tam, w mrocznej scenerii opuszczonych osiedli, nigdy nie otynkowanych domów i spoglądających na ciebie milionów kocich oczu, rozegrał się  w ostatni weekend wyjątkowy turniej koszykówki weteranów. Do boju, naprzeciw siebie stanęły tradycyjnie, zespoły dawnego bloku Wspólnoty Państw Niepodległych oraz nasz dumnie podnoszący głowę, toruński Consus.

Turniej ten, zorganizowano (jeżeli można w tym miejscu użyć tego zwrotu) z okazji kolejnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Łotwę. Niby to dzień szczególny, ubarwiony łopotem narodowych flag, niby to rubież Zjednoczonej Europy, a przyszło nam w tym miejscu stawić czoła nie tylko lodowatym powiewom północnobałtyckiego wiatru... Wiatru od morza, który kłębiąc nad głowami ciemnych chmur zwały, okrywa szczelnie przeszłości mroki, zdmuchując każdą najmniejszą nawet iskierkę świetlanej przyszłości... Tam, nad tym miastem zapomnianym przez Boga, czas i ludzi.

W chłodzie ostatnich tchnień nadmorskiej zimy, gdzie cały czas najzieleńszą barwą dumnie błyszczą policyjne samochody, gdzie kwiecie "nieszare" ledwie w pąkach jeszcze, przyszło nam zmierzyć się z  legionom trzydziestoparoletnich gigantów, tytanów wręcz gladiatorów, których nasz Hubcio, dziadkiem mógły być lub ojcem. Kolejny raz, gąszcz nieprecyzyjnych ustaleń i zapisów regulaminowych, dozwolił gospodarzom na odmłodzenie swoich sił witalnych. I nawet symboliczne słowa "... eto, tolka cziut, cziut mołodszyje...", nie są w stanie oddać, gołym okiem zauważalnych różnic. 

Smagani zimnym wiatrem, żywiąc się zimnymi, sadzonymi jajkami oraz jeszcze zimniejszymi "zimnymi nóżkami", popijając zimne piwo z lodówki, stawiliśmy odpór trzem kolejnym drużynom dawnego Imperium rosyjskiego. W meczach fazy grupowej, dojść mogło zupełnym zrządzeniem losu do nadzyczaj rzadkiej sytuacji, kiedy to trzy kolejne potyczki zakończyć się mogły tym samym wynikiem  - 65:63. I nie jest ważne w tym miejscu - dla kogo. Ważnym jest jedynie niepodważalny fakt, że początek trzeciej kwarty w meczu z Petersburgiem, pierwsze dwie kwarty meczu z Saldusem, a także ostatnie piętnaście sekund meczu z Projektem 44 Moskwa, wyszły nam wybornie, wręcz rewelacyjnie. Nawet finałowy rzut Huberta w ostatnich sekundach rozgrywek grupowych nie był w stanie przćmić tego sukcesu. Tej radości z gry, którą dane nam było przeżyć na parkiecie policyjnej sali gimnastycznej. Tego uczucia dobrze spełnionej roboty, nie odebrało nam również odwołanie meczu rundy finałowej, brak medali, pucharów oraz indywidualnych wyróżnień. Tym razem siła zespołu oraz więź naszego kolektywu okazała się być skałą nie do roztrzaskania. 

Jedynym lekko naruszonym elementem naszego "consusowego" wizerunku, było zmiażdżone brutalnym i bezpardonowym atakiem oblicze Jacka. A szczegółnie okolice jego lewego oka, które w kolejnych etapach zmiany tęczowych kolorów, przybrało ostatecznie złowieszczy wygląd wojennych barw nowozelandzkich aborygenów. Niczym były przy tym, zerwane przyczepy mięśniowe, odbite pięty, bolące żebra, stawy i głowy naszych zawodników. Przeszły prawie bezboleśnie w przeszłość, na kolejne karty historii i sławy oręża polskiego na ziemiach Inflandzkich.

Już tylko z wrodzonego obowiązku (internetowego skryby) dodać muszę że, najpiękniej w tej mrocznej i złowieszczej scenerii wyglądały: kolejne trójki Olka, liczne asysty Marka, odważne i celne wrzutki Grzesia, dynamiczne penetracje dyrektora Kawy oraz szybki atak w wykonaniu Tomka Makosia.

Na koniec, podzielić się należy także tysiącem pytań, wszelakich myśli i licznych wątpliwości:
- Jakież to jeszcze poznamy oblicza zjednoczonej i nowoczesnej Europy?
- Dlaczego wszystko musi być zimne?
- Dlaczego gospodarzy nie ma wśród nas, w czas pracy oraz w czas odpoczynku?
- Dlaczego "wypasione" łotewskie samochody są całe "czarne" od pyłów bezdroży?
- Dlaczego bloki zieją czarnymi oczyma pustych okien?
- Dlaczego Tych kotów było tak dużo?
- Po co komu tyle blaszanych garaży?
- Gdzie się schowała ryba w tartych ziemniakach?
- Czy to jest sprawiedliwe, że oni mają suszone szprotki, a my nie?
- Co jest dalej na północ?
- Czy siódme miejsce zespołu na ponad stu zawodników, to dobry wynik?
.
.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz