Tegoroczna wiosna wreszcie wysłała nam swoje pierwsze sygnały. A to bocian, a to klucz lecących gęsi, czy też jakieś dziwnie odważne kwiecie, nieśmiało wychylające swoją główkę spod ostatniej warstwy śniegu. Znaczy się, można wreszcie zacząć myśleć o kolejnych wyjazdach na turnieje naszego Weterańskiego Towarzystwa Podtrzymywania Przy Życiu Poprzez Grę w Koszykówkę. W tym roku nie było nam dane wybrać się w odwiedziny do przyjaciół z ukraińskiego Mukaczewa. I całe szczęście, bo tym razem po prostu byśmy do domu nie wrócili. Tradycyjny, styczniowy turniej, po raz drugi noworoczny, mógłby się zakończyć gdzieś pod przysypaną śniegiem skałą lub pod jakąś przypadkową lawiną, która z sobie tylko znaną konsekwencją, strąca w przepaść wszystkie wesołe autobusy pełne niemłodych już weteranów i nieco młodszych sióstr basketowego powołania. Właśnie w dniu teoretycznego powrotu, wszystkie krainy na południe od Karpat, stanęły w miejscu, przysypane po dachy tonami białego szaleństwa. Umarlibyśmy tam niechybnie, albo z powodu braku piwa w autobusie, albo z konieczności pchania owego autobusu pod górę, w kierunku najbliższej przełęczy. I na nic by się zdała słowacka pomoc drogowa, która swoje miejsce w zaspie prawdopodobnie zarezerwowała sobie jakiś kilometr dalej. Widać los nam sprzyja, co znakiem jest zapewne, że w nowym sezonie zmagań koszykarskich, wszelkie klątwy, wypadki i niewyjaśnione niczym przykre wydarzenia, będą nas omijać łukiem tak wielkim, jak łuk wspominanych wcześniej Karpat.
Tym razem, sezon rozpoczniemy według nieco odmiennej strategii. Nabrawszy sił i odpowiedniej masy mięśni niektórych części ciała, tuż po świętach Wielkiej Nocy, nasyceni: żurkiem, szynką i kiełbasą białą, rumiani od nadmiaru zjedzonych pisanek, wybierzemy się w wyjątkowo malowniczą podróż do Taurogów. Nawiązując do klimatu sienkiewiczowskich opisów, zabrzmi niebawem pytanie: Ociec, gacie i skarpetki prać? Prać, odpowie tym razem "starszy" naszego rodu imć kapitan Boss Lenos. Podróż przez Litwę skąpaną w młodowiosennej przyrodzie będzie z całą pewnością wspaniała, a feeria świeżych barw eksponowanych w słonecznej aureoli zadowoli zapewne nawet najbardziej wybrednego miłośnika telewizji czarno-białej. Do Taurogów wybieramy się składem nieco starszym (+50) wspierani kilkoma młodszymi osobnikami, na udział których mamy wstępną zgodę organizatora. Doświadczeni historią, na wyjazd ten zabieramy również zespół płci pięknej (+35), która stać się może bardzo ważną kartą przetargową w kolejnych rozdaniach tych wyjątkowo trudnych zmagań turniejowych. Bezdyskusyjnie nie można zapomnieć o Oli Sass, bo jak każdy grzeczny uczeń doskonale wie, wszystkie Oleńki lubią być porywane i więzione w Taurogach. Pewnie jakichś ich rodzimy książę Boguś, też się na miejscu znajdzie. Będzie więc czym pohandlować.
Następnym występem naszej post-harlemowej trupy będzie wspólny udział w kolejnych Mistrzostwach Polski +50 oraz w Turnieju Juniorek Najstarszych, które tradycyjnie odbędą się w Działdowie. Tym razem sprzętu prać już nie będziemy, pojedziemy w brudnym. A to z tego powodu, że rozgrywany on będzie już pięć dni po powrocie z Litwy. Czasu mało, ale i daleko nie trzeba się wozić. Jako, że blisko, to zwiedzać też nie będzie czego, więc turniej w Działdowie utrzymany zostanie zapewne w klimacie sportowo-towarzysko-rozrywkowym. Nawiązując do symboliki wiosennej, akurat ta odsłona działdowskich zmagań pod koszem, będzie również przełamaniem pewnych, onegdaj przypadkowo powstałych "lodów". A to tylko po to, aby wspólna przyjaźń i braterstwo w podkoszowej walce w pełni rozkwitła pod koniec najbliższego lata, w trakcie organizowanego przez nas Gothic Basket Cup. Kto nie wie o co chodzi, lepiej niech nie pyta, kto wie, niech zapomni. Najważniejszym jest, że kolejny turniej w tym mieście odbędzie się i po raz kolejny spotkać będzie na nim można całą, bardzo liczną grupę współwyznawców starodawnego basketu.
W maju planowany jest tym razem treningowy i lekko rekreacyjny turniej lokalny, do udziału w którym zaprosić chcemy wszystkich obecnych i byłych old-boyów z Torunia. Będą to zawody dla najstarszych, którym to wyraźnie brakuje odpowiedniej ilości minut spędzonych na parkiecie. Niektórzy z nich powoli zapominają o urokach zdobywania punktów, o pocie, wycieńczeniu i ferworze walki. Przyglądając się kolejnym meczom z zacisza zacienionej ławki, największą dawkę adrenaliny zmuszeni są wydzielać przy męczarniach w trakcie otwierania podwójnie zakapslowanego piwa. Ten turniej to pora zmienników, to ma być ich niezapomniana chwila, a ci nieco młodsi i lepsi uczyć się będą w tym czasie: kibicowskich piosenek, meksykańskiej fali i oprawy meczowej organizowanej przez wiernych fanów. To pierwszy taki pomysł, więc trudno już dzisiaj wyrokować jakie znajdzie zainteresowanie wśród aktywnych i stetryczałych już co nieco zawodników. Pewne jest natomiast, że tym kombatancko-geriatrycznym wydarzeniem sportowym, zainteresowane są podobno wszystkie toruńskie firmy pogrzebowe. Inną ciekawostką tego turnieju może być również osobisty udział autora tego tekstu, który specjalnie na tą okazję powycina pajęczyny ze sportowych butów i co obiecał przy świadkach, jest gotów się nawet spocić.
Czerwiec, to od zawsze najtrudniejszy miesiąc koszykarskich zmagań. Tym razem będzie trochę łatwiej. Tylko trzy, ale za to jak ważne dla nas turnieje. Na początek zbitka turniejowa. Dwa w jednym terminie(!?). Nawet chyba dobrze, że tak się złożyło, bo może uda nam się rozwikłać wewnętrzny problem drużyny, od środka drążący monolit naszego Consusowego zespołu. Otóż okazało się w ubiegłym roku, że dwie korony mistrzowskie na głowach to za dużo. Z tego też względu trzeba nam przywdziewać tylko jedną. Ba, ale jaką? Starszym zawodnikom głupio chełpić się koroną Mistrzów Polski +40, skoro niektórzy już nawet tego wieku nie pamiętają. Chętnie, ponownie wywalczyliby koronę Międzynarodowych Mistrzów Słowacji +50. Młodym i tym bardziej profi-zawodnikom, z kolei ta koncepcja nie pasuje, co skwitowali słowami: W takich fajansiarskich beretach nie będziemy chodzić! I możnaby rzecz, problem sam się rozwiązał. Profesjonaliści zagrają w Toruniu o obronę tytułu MP +40 (Prezesas obiecał wzmocnienia), a starzy (+50) wraz z zastępem opiekuńczych sióstr (+35) udadzą się tradycyjnie do słowackiego Presova. Wychodzi na to, że i wilk syty i owce chwilowo jeszcze przed turniejem, całe.
Podsumowaniem półrocza oraz rozliczeniem błędów i wypaczeń będzie Turniej Przyjaźni w Koszalinie. Tam też, niejako tradycyjnie, zawodniczki i zawodnicy Consus Old Basket Team poddani zostaną obowiązkowej odnowie biologicznej, masażom i innym formom rehabilitacji, w tym również rehabilitacji psychicznej. Sielankowa dawka wyczynu sportowego w połączeniu z kojącym szumem fal oraz przesypującego się pomiędzy palcami plażowego piasku, pozwolą wreszcie wszystkim pensjonariuszom pewnego unieścieńskiego (prawie mielnieńskiego) ośrodka wczasowego, na chwilę odpoczynku, relaksu i samozadowolenia, popartego smakami lokalnej kuchni serwowanej tradycyjnie z tzw. maxi-grilla. Pod względem sportowym, będzie można wówczas zastosować w praktyce wszelkie kombinacje ustawień męsko-damskich, które w końcówkach spotkań turniejowych zaowocować będą mogły zacieśnieniem gry obwodowej (kobiece talie) oraz usztywnieniem centralnej strefy boiska oraz tzw. rozwinięciem skrzydeł. Wszystkie koncepcje gry są dopuszczalne pod warunkiem, że sędziowie znowu nie zejdą z boiska.
Mistrzostwa Świata Maxibasketball w Thessalonikach, które odbędą się w lipcu tego roku, oczywiście uznajemy za bezzasadne. Od paru już lat unikamy tego typu imprez, głównie z powodu kolizji urlopowych, wysokich kosztów oraz trudności odnalezienia się w tłumie. Na tegoroczną odsłonę mistrzostw zgłosić się ma podobno ok. 200 drużyn z całego Świata, co mnożąc x 10 zawodników oraz dodając liczną grupę osób towarzyszących daje nam liczbę ok. 3000 uczestników. To prawdziwa Wieża Babel, z wierzchołka której widać już gołym okiem Sodomę i Gomorę. W tak wielkim tłumie, trudno odszukać ciekawe osoby, trudno przebić się do bankietowego stołu, trudno nawet bliźniakom rozpoznać swojego rodzonego brata. Wszyscy tacy podobni, opaleni, w sportowych butach i gaciach i do tego każdy z pomarańczową piłką. Obłęd jakiś. Zresztą nic straconego, bo kto będzie chciał, to Thessaloniki zobaczy. Jak będzie grzeczny, to sobie urlop w tej niezwykle popularnej miejscowości wykupi.
.
.
.
Koniec sierpnia to kolejna odsłona naszego kultowego już turnieju Gothic Basket Cup 2013. I tym razem, do naszego przepięknego Torunia zjadą zawodnicy i zawodniczki z kilku krajów Europy. I tym razem postaramy się zorganizować turniej na najwyższym europejskim poziomie. Mamy nadzieję, że wszystkim jego uczestnikom będzie się w słonecznym, sierpniowym Toruniu bardzo podobało.
Pięknie to opisałeś Lolku ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.