No i tu niestety ja, Jarząbek Wacław, zawodnik trzeciej klasy. Miłośnicy romantyzmu, ozdobnych kwiatuszków, łuków, przerzutni, paralaks i innych językotwórczych wynalazków już mogą zakończyć czytanie i wrócić do Goethego. Będzie twardo, bezpośrednio, ot, takie (poli)techniczne trywialstwo, podszyte szaradą i ukrytym, ale z lekka wypływającą... nnnno, nazwijmy to... eee... spuścizną po jednym z synów Noego.
Kosz(-alin) k/Mielna to prasłowiańska nazwa, którą zamieszkujący tu kiedyś Germanie pobrali bezpośrednio od nazwy gry, której nauczyli ich Rzymianie (buszujący tu za jantarem), a którą jakieś 19 wieków później wynalazł dr Naismith i nazwał koszykówką. Nazwa ta po dziś dzień odzwierciedla nastawienie ludności lokalnej, poszukującej w tym sporcie drogi do zaznania Nirvany (poprzez osiągnięcie maksimum punktów, zwycięstw, zbiórek itp.). Wraz z posuwaniem się zegara Lokalni sukcesywnie przechodzą z koszykówki do bardziej amerykańsko-brzmiącego Maxi-Basketu; podobno już przyklepano nową nazwę miasta — Basket(-balin), w dalszym ciągu k/Mielna. Oficjalnie nowe miano wchodzi do użycia po tysięcznym turniejowym zwycięstwie Betomexu, czyli za jakie półtora roku.